Pustka- powieść w odcinkach cz.3


16 maja 2019, 09:37

Pustka cz. 3

***


   Lekko trzęsły jej się ręce, gdy wstukiwała kod do nowoczesnego biurowca New Desing. Zerknęła na zegarek 07:45, pewnie trochę za wcześnie, ale będzie miała chwilę, zanim pojawi się  reszta pracowników. Piknęły drzwi. Dla pewności, kod zapisała w komórce jako fałszywy numer telefonu, nie chciała zaczynać pierwszego dnia w pracy od wyjącego alarmu i wizyty ochrony.

    Zastukały obcasy o szarą podłogę z tworzywa. Od razu włączyła komputer i zalogowała się. W schowanym dyskretnie za pomarańczową ścianą pomieszczeniu socjalnym już pachniało kawą, zatem nie była pierwsza, ale wzięła tylko wodę. Ze swojego miejsca mogła widzieć całą salę wystawową i drzwi do części biurowej. Odkąd weszła na rozmowę o pracę polubiła to wnętrze z dominującymi szarościami, pomarańczem, bielą i turkusem. Kilka dni spędziła z odchodzącą asystentką, by nauczyć się wszystkiego, co konieczne. Notatnik aż kipiał od uwag. Nazwiska pozostałych asystentek, kierowca firmowy, gdzie zamawiać artykuły spożywcze, biurowe, przekierowanie maili do właściwych działów. Ta praca znacznie różniła się od obsługi klientów małej szkoły nauki jazdy. W tym jednym biurowcu pracowało kilkadziesiąt osób. Poprzedniczka przedstawiła ją wszystkim, ale nie sposób było zapamiętać naraz tyle nowych twarzy i nazwisk. Jak zdążyła zauważyć, raczej niewiele osób przychodziło tak wcześnie jak ona, większość zjawiała się w okolicy ósmej.
   Właśnie schylała się, by schować torebkę na kontenerku swojego biurka, gdy usłyszała „Bonjour” tuż przy ladzie recepcji. Podniosła się szybko. Wiecznie uśmiechniętego Araba z rozmowy kwalifikacyjnej od razu polubiła. Od odchodzącej asystentki dowiedziała się, że ma na imię Amir.
   – Bonjour Amir, ça va?
   – Très bien, comme d’hab. Et vous?
   – Très bien, merci.
   Codziennie ją tak witał, odkąd po raz pierwszy przyszła na szkolenie. Na razie mało miała okazji do porozmawiania z kimkolwiek po francusku, więc polubiła ten ich poranny rytuał. Oczywiście wszyscy pamiętali jak nowa asystentka miała na imię. Dziś pierwszy dzień już będzie sama. Siedziała zdenerwowana za swoim biurkiem i witała wchodzących pracowników.
   – Cześć Ania, jestem Weronika.– Niewysoka, młoda blondynka wyciągnęła do niej rękę.
   –Dzień dobry pani– Anka odwzajemniła uścisk.
   –Jaka pani, mów mi po imieniu. – Dziewczyna przyjrzała się nowej asystentce.
   –Masz świetną bluzkę! Gdzie kupiłaś? Rewelacja!– Anka oblała się rumieńcem.
   – Eeee, sama uszyłam– Zawstydziła się nagle, mogła powiedzieć cokolwiek innego niż prawdę!
   – Rany, dziewczyno, masz talent!– krzyknęła prawie Weronika. – Jest świetna! Przyjmujesz zamówienia?– zapytała nagle.
   – Jakie zamówienia?– Anka kompletnie nie wiedziała, o co chodzi.
   – Na ciuchy, czy szyjesz na zamówienie?
   – O Boże– nagle z ulgą roześmiała się dziewczyna.– Nie, nigdy nie szyłam na zamówienie, tak o dla siebie tylko.
   – Jak zmienisz zdanie, to wal do mnie, będziesz miała pierwszą klientkę!– rzuciła Weronika już odchodząc.
Anka była zła na siebie, mogła coś wymyślić, ale nie przewidziała, że ktoś zwróci uwagę na jej bluzkę w delikatną łączkę. Wszyscy się z nią witali i lecieli do swoich biurek. Nagle z kuchenki za nią usłyszała wołanie.
   – Ania, chodź na kawę!– Nie rozpoznała głosu. Nie kojarzyła innych imienniczek, więc trochę niepewnie ruszyła do kuchni.
   – Jaką lubisz?– pytała wysoka brunetka, chyba Ewelina.
   – Z mlekiem, ja sobie zrobię dziękuję. Pani Ewelina tak?– zapytała jeszcze dziewczyna.
   – Dość będziesz miała okazji do robienia kawy dla gości, dziś robię ja i nie pani tylko Ewelina– Roześmiała się starsza od niej, około czterdziestoletnia koleżanka.
   – Dziękuję ci– Uśmiechnęła się też Anka.
   – Dobra, a teraz quiz, skąd jesteś, masz męża, masz dzieci?– Zaskoczył ją gradem pytań niski rudzielec– A jakbyś nie pamiętała, to jestem Grażyna. Weź nie gadaj, ani słowa o moim imieniu, rodziców trochę poniosło– Śmiała się dziewczyna.
   – Krosno, nie i nie– Anka nie spodziewała się na starcie takiego osobistego wywiadu.
   – Gdzie mieszkasz?– Rudzielec najwyraźniej miał niewyczerpany arsenał niewygodnych pytań.
   – Wynajmuję mieszkanie na Cichej– Anka nie miała powodów, żeby kłamać.
   – Mieszkasz sama?– włączyła się Ewelina.
   – Tak.
   – O Jezuu– westchnęła rozdzierająco.– Zamień się ze mną. Oddam męża i trójkę dzieci chociaż na tydzień, marzy mi się cisza. –Widząc konsternację Anki, Ewelina tak zaczęła się śmiać, że chyba słychać ją było w okolicy biura Basi.– Spokojnie, żartowałam. Nie bój się, kiedyś pewnie zatęsknisz za pustym mieszkaniem. – Puściła do niej oko.
   – A chłopaka masz?– Grażyna najwyraźniej byłą mistrzynią taktu.
   – Nie mam– Ankę zaczęły palić policzki. Była tu od godziny, a już dwa razy ktoś wprawił ją w zakłopotanie.
   – Grazia, daj jej spokój– Szturchnęła koleżankę Ewelina.– Jeszcze się nas przestraszy.
Dziewczyny wyszły ze swoimi kawami. Anka pokręciła się jeszcze po szaro umeblowanym pomieszczeniu socjalnym. Włożyła swoją filiżankę do zmywarki i wróciła do biurka.
   Na koniec okresu szkoleniowego miały we trzy spotkanie z poprzednią asystentka i z Basią. Dyrektorka poleciła jej jeszcze zapoznać się dobrze z ofertą firmy. Szafki sali wystawowej pękały od katalogów, więc nie brakowało jej materiału do nauki. Podobało jej się wyposażenie biurowca, więc tym chętniej przeglądała ofertę. Chciała jeszcze dzisiaj zrobić trochę porządku w szafkach przy jej biurku, poukładać wszystko po swojemu, łatwiej jej będzie później coś znaleźć. Ozdoby świąteczne, jakieś obrusy, stare katalogi, nie znalazła w tym żadnej logiki. Porządki zajmą jej pewnie kilka dni, ale nie miała zupełnie nic przeciwko temu.
   Nie spieszyła się z wyjściem z biura jak zobaczyła szesnastą na ekranie monitora. Poczekała, aż wścibska Grazia opuści budynek. Miała dość na dziś osobistych pytań. Pożegnała się z Amirem i w końcu wyszła. Uderzyła ją fala upału. Łatwo było zapomnieć w klimatyzowanym pomieszczeniu, że zaczęło się lato. Już po chwili żałowała, że ma na nogach zamknięte czółenka. Nie mogła sobie pozwolić na otwarte buty w pracy, ale chyba będzie nosić ze sobą jakieś wygodniejsze. Droga do przystanku była krótka, ale już zaczynała czuć, że palą ją stopy w szpilkach. Z ulgą usiadła w autobusie. Jak tylko weszła do mieszkania od razu spakowała sandały z cieniutkimi paseczkami, będą pasować do spódnicy, a nie będzie tak długo katować stóp w upale. Dopiero chłodny prysznic przyniósł ulgę.

25 czerwca 2019, 16:56
Trochę zawirowań było, dziś dorzucam kolejną część:)
irena omegard
18 maja 2019, 20:06
Kiedy będzie dalsza część?

Dodaj komentarz