Ty PISZESZ?!


28 sierpnia 2019, 08:43

Ty PISZESZ?! #1

 

Postanowiłam w tym tygodniu podzielić się z Wami nie nowymi tekstami, ale swoją opowieścią o pisaniu. Czy od niemowlęctwa wręcz marzyłam, żeby być pisarką? Nie. Czy mam napisane w szufladzie (czyli gdzieś w odmętach twardego dysku) dwadzieścia powieści? Nie. Czy latami skrywałam swoje pisanie jak wstydliwą tajemnicę? Nie.

 

Było sobie słowo    

Miałam trzynaście lat, gdy wzięłam udział w konkursie literackim organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Jaśle. Zajęłam drugie miejsce w kategorii wiersz. Napisałam tylko jeden na konkurs. To chyba był jeden z dwóch, które w życiu napisałam, bo nie lubię poezji, tak a propos. Dwa lata później znów wzięłam udział w konkursie, tym razem napisałam opowiadanie i ... wygrałam. Co ciekawe, wynik znałam przed oficjalnym rozdaniem nagród. W tamtym czasie byłam wolontariuszką w bibliotece i chyba dzień przed rozdaniem nagród byłą już wystawa z tekstami laureatów. Dlaczego wzięłam udział w tych konkursach? Nie pamiętam, serio. Z tą moją pierwszą próbą chyba miała coś wspólnego moja ówczesna nauczycielka polskiego pani Dranka. Pisałam jakieś koszmarne ilości stron wypracowań, z masą błędów ortograficznych. A potem...DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ.

 

Tak, oczy Was nie mylą. Przez dwadzieścia lat nie napisałam nic. Miały coś z tym wspólnego pewne tragiczne wydarzenia w moim życiu, ale, póki co, niech to zostanie niedopowiedziane.

 

 

Akt 1 scena 1 :)

Pewnego razu przyszła mi do głowy pierwsza scena mojej powieści. Prawdopobnie zostanie tytuł "Pustka". I tak się zaczęło. Jedno chciałabym podkreślić. To nie jest tak, że pewnego dnia obudziłam się rano i sobie pomyślałam "Eureka! Będę pisarką". Początek powieści zamieściłam w jednej, dość licznej, grupie na Facebooku. Odzew był bardzo pozytywny i to mnie zachęciło do dalszego pisania.

 

W sidłach nałogu    

Pisze się dla innych. Jeżeli tylko ja chciałabym czytać to, co sama napisałam, to po co pisać? I tu, o ironio, okazało się, jak niewiele o tym wiem. Przeczytałam masę książek. Nawet nie potrafię określić ilości. Pamiętam jedne wakacje, miałam może z czternaście lat. Tylko górna część łóżka piętrowego i regularne wycieczki do biblioteki. Tyle z tych wakacji pamiętam. Nawet tato mówił mi, żebym w końcu wyszła z domu. Mróz to fajnie opisał: "nałogowe, wręcz kompulsywne czytanie". Do dziś nie zapomnę pierwszej, połkniętej książki. Miałam dwanaście lat. Zajęło mi to dwa dni.

 

Od czytania do pisania

Wrócę do pisania. Jak czytam, totalnie wsiąkam w opisany świat, więc siłą rzeczy raczej nie zwracam uwagi na szczegóły techniczne. Trzeba się było zatem dokształcić. Półpauza, atrybucje, protagonista, antagonista, konflikt, catharsis. Takich pojęć wcześniej nie znałam. Trzeba było nauczyć się jak zapisać dialog, jak myśli bohatera. Ważne jest, dla mnie było zbawienne wręcz, szukanie sobie podobnych. Ludzi, którzy moją pasję rozumieją, którzy sami piszą. Należę do kilku grup dla piszących. Robię ćwiczenia, czytam teksty innych. Uczę się cały czas.

 

https:/static/users/images/97/972/97299/bcbd8deccd3330c632755677914883c3.jpg Kupiłam też książki o pisaniu, bo sam pomysł na książkę nie wystarczy. Można przeczytać milion książek i samo czytanie nikogo jeszcze nie uczyniło pisarzem. Bo, żeby nim być, trzeba PISAĆ :) Dziś podziwiam siebie za to, że przez rok, w różnym natężeniu, pisałam powieść. Zdarzały się tygodnie, gdy nie napisałam ani słowa. Pewien znany mi człowiek, z branży budowlanej powiedział, że ważna jest konsekwencja i systematyczność. O to jest ciężko, gdy nie goni cię szef i żaden termin. Właściwie to szefem jesteś sobie sam.

 

Pisarski coming out

Dużej odwagi wymagało ode mnie upublicznienie tej swojej pasji. Do pewnego momentu publikowałam swoje teksty tylko w zamkniętych grupach.  Postanowiłam w końcu wyjść z tym i wrzucić "Poletko moje" na swój profil na Facebooku ze statusem publiczne. To był bardzo emocjonujący dzień. Ciepłe przyjęcie, ba, nawet udostępnianie mojego tekstu, znaczyło dla mnie bardzo dużo.

 

Po co? Po co? Po co?

Michał Szafrański w jednym ze swoich podcastów pyta: czy jeśliby wyłączyć finanse, czy pracowałbyś dalej? Czy robiłbyś to, co robisz teraz? Ja wiem, co robiłabym, gdybym nie musiała pracować. Pisałabym i czytałabym. BTW dziś, kiedy to piszę, nikt mi nie płaci za pisanie. Po co to robię? Żeby przeczytać książkę, którą zawsze chciałam przeczytać. Taką właśnie, która coś zostawia po sobie, wywołuje emocje i nie zapomnisz jej, gdy tylko skończysz czytać. Czy taką dla Was będzie moja książka? Mam nadzieję.

 

Na jednej się nie kończy

Zdradzę Wam też pewien sekret: uwaga... mam pomysł na następną. Dla mnie jest ważne i zawsze będzie Podkarpacie, skąd pochodzę, a teraz szczególnie Bieszczady, dlatego w kolejnej książce bardzo istotne będzie nasze "bieszczadzkie morze" czyli Jezioro Solińskie. Za kilka dni minie siedem lat od mojej przeprowadzki w Bieszczady. Czy to będzie szczęśliwa siódemka? :)

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz