Archiwum maj 2019


Pustka- powieść w odcinkach cz.4
21 maja 2019, 09:32

Pustka cz. 4

    Zadzwoniła do Ewy, miała nadzieję, że odbierze, bo była już dwudziesta. "Jeśli akurat nie jest z Tomkiem"– zaśmiała się Anka.
   – No cześć!– krzyknęła Ewa do słuchawki.
   – Możesz gadać?– upewniła się Anka.
   – Tak, co u ciebie Ana, dawno nie dzwoniłaś!
   – No jak dawno, przedwczoraj– obruszyła się Anka.
   – Ano weź, kto by tam liczył i jak praca?– zapytała koleżanka.
   – Weź nie gadaj, dziś to był koszmar, musiałam zawieźć auto na przegląd.
   – Przecież ty niczym nie jeździłaś– zdziwiła się Ewa.
   – Co miałam powiedzieć, że od egzaminu nie jeździłam autem? W ofercie jasno napisali, że kandydat mam mieć prawo jazdy, no i mam, nie mogłam   im powiedzieć, że nie jeżdżę.
   – I jak?
   – Koszmar, to był jakiś wolny muł, ruszyć nie chciał, mało nie wjechałam w inne auto, bo zapomniałam włączyć kierunek.
   – Dojechałaś?– zapytała Ewa.
   – No tak.
   – Załatwiłaś?
   – No tak.
   – No to punkt dla ciebie– zaśmiała się Ewa– Przyjedź do nas, to zabiorę cię na jakieś wioski, pojeździsz ze mną, pouczysz się– prosiła.
   – Wiesz, że nie mogę– odpowiedziała Anka.
Wtedy Ewa przypomniała sobie, co usłyszała dziewczyna od swojego ojca przy przeprowadzce, już nie nalegała.
   – Ok., jak będziesz chciała wpaść to daj znać.
   – Może ty przyjedziesz do mnie na weekend?– Zmieniła temat Anka.
   – Mam się widzieć z Tomkiem.
   – To może razem przyjedziecie?– zaproponowała dziewczyna.
   – Dobra, pogadam z nim i dam ci znać. A ty jak? Martwię się, że ty tak ciągle jesteś sama – przywaliła prosto z mostu Ewa.
   – Facetów tu nie brakuje.– Chciała jakoś wybrnąć Anka.
   – Zwariujesz tam ciągle sama.– Przyjaciółka nie zamierzała się poddać.
   – No i?– Najwyraźniej jej to nie wystarczyło.
   – No i … jestem otwarta na okazje– zaśmiała się teraz Anka.
   – No dobra, koniec maglowania, przepraszam. Dam ci znać czy przyjedziemy oboje.
   – To pa.
   – Pa, trzymaj się.
    Wariować? Czy ona wariuje? Zastanawiała się dziewczyna. Praca, dom, czasami szycie, książki, niewiele więcej. Osiedlowa biblioteka na Podwisłoczu była bliziutko, do wojewódzkiej na Dąbrowskiego też miała niedaleko, nadrabiała wszelkie zaległości, od kryminałów po romanse. Na portale randkowe szkoda jej było pieniędzy, na czatach lokalnych niewiele się działo. A po co mi to– pomyślała–jak mnie przypili kupię wibrator. Zadowolona wróciła do „Domu nad rozlewiskiem”  Kalicińskiej.
   „Przyjedziemy w piątek wieczorem oboje z Tomkiem. Mama dała mi wolne na sobotę:)"– godzinę później Anka dostała SMS’a.
   Siedziała już trzecią godzinę w Heliosie z Ewą i Tomkiem. Chciała im zrobić niespodziankę i kupiła bilety na nocny maraton „Władcy Pierścieni”, dwie pierwsze części w wersji reżyserskiej. Robiło jej się coraz niewygodniej i właściwie marzyła już o przerwie między filmami. Miała miejsce obok Ewy, ale ta wciąż tuliła się do Tomka, czasami się całowali. Już żałowała swojego pomysłu, całą noc będzie patrzeć, jak się mizdrzą do siebie. Wyszła. Nie mogła już dłużej wysiedzieć. Mimo, że do przerwy został jeszcze kwadrans, łazienka już była zatłoczona. Wcale jej nie przeszkadzała długa kolejka. Miała ochotę przejść się jeszcze do baru, by nie wracać za szybko. "Nawet nie zauważą, że mnie nie ma"– pomyślała gorzko.  Ewa w końcu ją znalazła.
– Szukałam cię– zaczęła z wyrzutem.
– Nie potrzebuję niańki!– odcięła się Anka i usiadła z kawą przy brązowym stoliku.
– O co ci chodzi, chciałaś, żebym przyjechała, a teraz strzelasz fochy?
– O nic mi nie chodzi, nie chcę się z tobą kłócić.
– Co? Źle ci, że mam chłopaka? Zazdrosna jesteś?
– Ewcia przepraszam, masz rację, zachowuję się jak kretynka.– Przytuliła ją.
– Daj spokój, a raczej nie dawaj, tylko sama sobie kogoś znajdź!– roześmiała się już odprężona Ewa.
– A bo to takie proste– westchnęła Anka.
– A tam, się rozejrzyj chociaż.
– Cały czas się rozglądam, ale chyba mam jakąś wadę wzroku, bo jakoś nic ciekawego nie widzę.
– To w okulary zainwestuj.
   Wróciły razem na salę. Anka obiecała sobie, że już dość obciążania Ewy swoimi problemami. Przyjaciółka była szczęśliwa i powinna się z nią cieszyć, a nie robić jakieś sceny zazdrości.

Pustka- powieść w odcinkach cz.3
16 maja 2019, 09:37

Pustka cz. 3

***


   Lekko trzęsły jej się ręce, gdy wstukiwała kod do nowoczesnego biurowca New Desing. Zerknęła na zegarek 07:45, pewnie trochę za wcześnie, ale będzie miała chwilę, zanim pojawi się  reszta pracowników. Piknęły drzwi. Dla pewności, kod zapisała w komórce jako fałszywy numer telefonu, nie chciała zaczynać pierwszego dnia w pracy od wyjącego alarmu i wizyty ochrony.

    Zastukały obcasy o szarą podłogę z tworzywa. Od razu włączyła komputer i zalogowała się. W schowanym dyskretnie za pomarańczową ścianą pomieszczeniu socjalnym już pachniało kawą, zatem nie była pierwsza, ale wzięła tylko wodę. Ze swojego miejsca mogła widzieć całą salę wystawową i drzwi do części biurowej. Odkąd weszła na rozmowę o pracę polubiła to wnętrze z dominującymi szarościami, pomarańczem, bielą i turkusem. Kilka dni spędziła z odchodzącą asystentką, by nauczyć się wszystkiego, co konieczne. Notatnik aż kipiał od uwag. Nazwiska pozostałych asystentek, kierowca firmowy, gdzie zamawiać artykuły spożywcze, biurowe, przekierowanie maili do właściwych działów. Ta praca znacznie różniła się od obsługi klientów małej szkoły nauki jazdy. W tym jednym biurowcu pracowało kilkadziesiąt osób. Poprzedniczka przedstawiła ją wszystkim, ale nie sposób było zapamiętać naraz tyle nowych twarzy i nazwisk. Jak zdążyła zauważyć, raczej niewiele osób przychodziło tak wcześnie jak ona, większość zjawiała się w okolicy ósmej.
   Właśnie schylała się, by schować torebkę na kontenerku swojego biurka, gdy usłyszała „Bonjour” tuż przy ladzie recepcji. Podniosła się szybko. Wiecznie uśmiechniętego Araba z rozmowy kwalifikacyjnej od razu polubiła. Od odchodzącej asystentki dowiedziała się, że ma na imię Amir.
   – Bonjour Amir, ça va?
   – Très bien, comme d’hab. Et vous?
   – Très bien, merci.
   Codziennie ją tak witał, odkąd po raz pierwszy przyszła na szkolenie. Na razie mało miała okazji do porozmawiania z kimkolwiek po francusku, więc polubiła ten ich poranny rytuał. Oczywiście wszyscy pamiętali jak nowa asystentka miała na imię. Dziś pierwszy dzień już będzie sama. Siedziała zdenerwowana za swoim biurkiem i witała wchodzących pracowników.
   – Cześć Ania, jestem Weronika.– Niewysoka, młoda blondynka wyciągnęła do niej rękę.
   –Dzień dobry pani– Anka odwzajemniła uścisk.
   –Jaka pani, mów mi po imieniu. – Dziewczyna przyjrzała się nowej asystentce.
   –Masz świetną bluzkę! Gdzie kupiłaś? Rewelacja!– Anka oblała się rumieńcem.
   – Eeee, sama uszyłam– Zawstydziła się nagle, mogła powiedzieć cokolwiek innego niż prawdę!
   – Rany, dziewczyno, masz talent!– krzyknęła prawie Weronika. – Jest świetna! Przyjmujesz zamówienia?– zapytała nagle.
   – Jakie zamówienia?– Anka kompletnie nie wiedziała, o co chodzi.
   – Na ciuchy, czy szyjesz na zamówienie?
   – O Boże– nagle z ulgą roześmiała się dziewczyna.– Nie, nigdy nie szyłam na zamówienie, tak o dla siebie tylko.
   – Jak zmienisz zdanie, to wal do mnie, będziesz miała pierwszą klientkę!– rzuciła Weronika już odchodząc.
Anka była zła na siebie, mogła coś wymyślić, ale nie przewidziała, że ktoś zwróci uwagę na jej bluzkę w delikatną łączkę. Wszyscy się z nią witali i lecieli do swoich biurek. Nagle z kuchenki za nią usłyszała wołanie.
   – Ania, chodź na kawę!– Nie rozpoznała głosu. Nie kojarzyła innych imienniczek, więc trochę niepewnie ruszyła do kuchni.
   – Jaką lubisz?– pytała wysoka brunetka, chyba Ewelina.
   – Z mlekiem, ja sobie zrobię dziękuję. Pani Ewelina tak?– zapytała jeszcze dziewczyna.
   – Dość będziesz miała okazji do robienia kawy dla gości, dziś robię ja i nie pani tylko Ewelina– Roześmiała się starsza od niej, około czterdziestoletnia koleżanka.
   – Dziękuję ci– Uśmiechnęła się też Anka.
   – Dobra, a teraz quiz, skąd jesteś, masz męża, masz dzieci?– Zaskoczył ją gradem pytań niski rudzielec– A jakbyś nie pamiętała, to jestem Grażyna. Weź nie gadaj, ani słowa o moim imieniu, rodziców trochę poniosło– Śmiała się dziewczyna.
   – Krosno, nie i nie– Anka nie spodziewała się na starcie takiego osobistego wywiadu.
   – Gdzie mieszkasz?– Rudzielec najwyraźniej miał niewyczerpany arsenał niewygodnych pytań.
   – Wynajmuję mieszkanie na Cichej– Anka nie miała powodów, żeby kłamać.
   – Mieszkasz sama?– włączyła się Ewelina.
   – Tak.
   – O Jezuu– westchnęła rozdzierająco.– Zamień się ze mną. Oddam męża i trójkę dzieci chociaż na tydzień, marzy mi się cisza. –Widząc konsternację Anki, Ewelina tak zaczęła się śmiać, że chyba słychać ją było w okolicy biura Basi.– Spokojnie, żartowałam. Nie bój się, kiedyś pewnie zatęsknisz za pustym mieszkaniem. – Puściła do niej oko.
   – A chłopaka masz?– Grażyna najwyraźniej byłą mistrzynią taktu.
   – Nie mam– Ankę zaczęły palić policzki. Była tu od godziny, a już dwa razy ktoś wprawił ją w zakłopotanie.
   – Grazia, daj jej spokój– Szturchnęła koleżankę Ewelina.– Jeszcze się nas przestraszy.
Dziewczyny wyszły ze swoimi kawami. Anka pokręciła się jeszcze po szaro umeblowanym pomieszczeniu socjalnym. Włożyła swoją filiżankę do zmywarki i wróciła do biurka.
   Na koniec okresu szkoleniowego miały we trzy spotkanie z poprzednią asystentka i z Basią. Dyrektorka poleciła jej jeszcze zapoznać się dobrze z ofertą firmy. Szafki sali wystawowej pękały od katalogów, więc nie brakowało jej materiału do nauki. Podobało jej się wyposażenie biurowca, więc tym chętniej przeglądała ofertę. Chciała jeszcze dzisiaj zrobić trochę porządku w szafkach przy jej biurku, poukładać wszystko po swojemu, łatwiej jej będzie później coś znaleźć. Ozdoby świąteczne, jakieś obrusy, stare katalogi, nie znalazła w tym żadnej logiki. Porządki zajmą jej pewnie kilka dni, ale nie miała zupełnie nic przeciwko temu.
   Nie spieszyła się z wyjściem z biura jak zobaczyła szesnastą na ekranie monitora. Poczekała, aż wścibska Grazia opuści budynek. Miała dość na dziś osobistych pytań. Pożegnała się z Amirem i w końcu wyszła. Uderzyła ją fala upału. Łatwo było zapomnieć w klimatyzowanym pomieszczeniu, że zaczęło się lato. Już po chwili żałowała, że ma na nogach zamknięte czółenka. Nie mogła sobie pozwolić na otwarte buty w pracy, ale chyba będzie nosić ze sobą jakieś wygodniejsze. Droga do przystanku była krótka, ale już zaczynała czuć, że palą ją stopy w szpilkach. Z ulgą usiadła w autobusie. Jak tylko weszła do mieszkania od razu spakowała sandały z cieniutkimi paseczkami, będą pasować do spódnicy, a nie będzie tak długo katować stóp w upale. Dopiero chłodny prysznic przyniósł ulgę.