Archiwum 25 czerwca 2019


Smak i zapach wakacji
25 czerwca 2019, 17:10

Tekst powstał jako odpowiedź na ćwiczenie na jednej z grup, do których należę. Temat: smak i zapach wakacji. A to moja odpowiedź. Zapraszam do lektury.

Uderzył ją zapach morza. Chociaż od wody dzielił ją kawałek, podchodząc bliżej targu, czuła w nozdrzach już tylko to. Oszołomiona, nie bardzo wiedziała, dokąd ma pójść. Była tutaj przecież tak dawno temu. Gdzieś musi być to stoisko. Ruszyła powoli. Oczy oślepiane porannym słońcem, dopiero dostosowywały się do widoku przed nią. To się chyba nie zmieniło. Kolorowe koszyki dalej były pełne krewetek i żywych jeszcze, łażących langustynek. Nazw ryb nawet nie próbowała zgadywać. Chłód panujący na targu, lekko oszałamiał. Skręciła w prawo i postanowiła dobrnąć do końca, najwyżej obejdzie go dookoła. Był tam na samym końcu, taki jak zapamiętała. Długi kontuar z hokerami. Za ladą ogorzały, niski człowiek.

– Les huîtres, s'il vous plaît – powiedziała.

– Oui, mademoiselle – uśmiechnął się. Miała przecież nadzieję zostać madame! Wkrótce. „Pierdol się Maks” – pomyślała.

– Un petit verre? – zapytał Francuz.

– Oui, s'il vous plaît – zgodziła się. Zaraz przed nią postawił talerz i wprawnymi ruchami zaczął otwierać ostrygi. Słona woń morza nasiliła się. Usiadła wygodniej, nawet zdobyła się na uśmiech. Przecież marzyła o tym, by wrócić do La Baule tyle lat! Tylko, że mieli być oboje. Aśka nawet żartowała, że jej się oświadczy. Po chwili na kontuarze obok talerza znalazła się miseczka z sosem i lekko oszroniony kieliszek białego wina.

– Merci – rzuciła słabo. Nałożyła maleńką łyżeczką sos i przyłożyła chłodną muszelkę do ust. Przełknęła. Może niektórym wydawać się ostryga glutowata i obrzydliwa, ale ona sięgnęła po kolejną. Przepłukała sól i ostrość czosnku lekko musującym alkoholem. „Nuta brzoskwini!” – pomyślała w duchu. Kto wie może miała rację? Kiedyś ze zdziwieniem przeczytała etykietkę piwa z Ursy, bo wyczuła przecież aromat grapefruita. Alkohol przyjemnie piekł w język. Obróciła się lekko na krześle, by móc obserwować resztę targu. Mieli tu być oboje! Miała mu wszystko pokazać! Zaczęła coraz szybciej przełykać ostrygi i popijać winem. Ugryzła się w wargę, żeby zatrzymać piekące łzy. Nagle usłyszała:

– Encore en verre?
            Nawet nie odpowiedziała, tylko skinęła głową. Francuz uprzejmie dopełnił jej kieliszek. Gdy lekko zaczęło jej szumieć w głowie, poprosiła o rachunek. Wyprostowana, acz może z nieco błędnym wzrokiem, odeszła od kontuaru. Wyszła ze strefy targowych markiz. Zgrabną dłonią przysłoniła oślepiające słońce i wydobyła z torebki okulary przeciwsłoneczne. „Teraz profiteroles!” – zdecydowała. Jej apka do liczenia kalorii chyba by pokazała fatal error od tego ptysia, kremu i czekolady. Raźnym krokiem ruszyła przed siebie.

Pustka- powieść w odcinkach cz.5
25 czerwca 2019, 16:58

Pustka cz.5



Zadzwoniła do Ewy, miała nadzieję, że odbierze, bo była już dwudziesta, jeśli akurat nie jest z Tomkiem– zaśmiała się Anka.

– No cześć !– krzyknęła Ewa do słuchawki.

– Możesz gadać? – upewniła się Anka.

– Tak, co u ciebie Ana, dawno nie dzwoniłaś!

– No jak dawno, przedwczoraj– obruszyła się Anka.

– Ano weź, kto by tam liczył i jak praca?– zapytała koleżanka.

– Weź nie gadaj, dziś to był koszmar, musiałam zawieźć auto na przegląd.

– Przecież ty niczym nie jeździłaś– zdziwiła się Ewa.

– Co miałam powiedzieć, że od egzaminu nie jeździłam autem? W ofercie jasno napisali, że kandydat mam mieć prawo jazdy, no i mam, nie mogłam im powiedzieć, że nie jeżdżę.

– I jak?

– Koszmar, to był jakiś wolny muł, ruszyć nie chciał, mało nie wjechałam w inne auto, bo zapomniałam włączyć kierunek.

– Dojechałaś?– zapytała Ewa.

– No tak.

– Załatwiłaś?

– No tak.

– No to punkt dla ciebie. Nie wyolbrzymiaj– zaśmiała się Ewa.– Przyjedź do nas, to zabiorę cię na jakieś wioski, pojeździsz ze mną, pouczysz się– prosiła.

– Wiesz, że nie mogę– odpowiedziała Anka.

Wtedy Ewa przypomniała sobie, co usłyszała dziewczyna od swojego ojca przy przeprowadzce, już nie nalegała.

– Ok., jak będziesz chciała wpaść to daj znać.

– Może ty przyjedziesz do mnie na weekend?– zmieniła temat Anka.

– Mam się widzieć z Tomkiem.

– To może razem przyjedziecie?– zaproponowała dziewczyna.

– Dobra, pogadam z nim i dam ci znać. A ty jak? Martwię się, że ty tak ciągle jesteś sama – przywaliła prosto z mostu Ewa.

– Facetów tu nie brakuje– chciała jakoś wybrnąć Anka.

– Zwariujesz tam ciągle sama– przyjaciółka nie zamierzała się poddać.

– No i?– Najwyraźniej jej to nie wystarczyło.

– No i … jestem otwarta na okazje – zaśmiała się teraz Anka.

– No dobra, koniec maglowania, przepraszam. Dam ci znać czy przyjedziemy oboje.

– To pa.

– Pa, trzymaj się.

   Wariować? Czy ona wariuje? Zastanawiała się dziewczyna. Praca, dom, czasami szycie, książki, niewiele więcej. Osiedlowa biblioteka na Podwisłoczu była bliziutko, do wojewódzkiej na Dąbrowskiego też miała niedaleko, nadrabiała wszelkie zaległości, od kryminałów po romanse. Na portale randkowe szkoda jej było pieniędzy, na czatach lokalnych niewiele się działo. A po co mi to– pomyślała–jak mnie przypili kupię wibrator. Zadowolona wróciła do „Domu nad rozlewiskiem”  Kalicińskiej.
„Przyjedziemy w piątek wieczorem oboje z Tomkiem. Mama dała mi wolne na sobotę"– godzinę później Anka dostała SMS.


Siedziała już trzecią godzinę w Heliosie z Ewą i Tomkiem. Chciała im zrobić niespodziankę i kupiła bilety na nocny maraton „Władcy Pierścieni”, dwie pierwsze części w wersji reżyserskiej. Robiło jej się coraz niewygodniej i właściwie marzyła już o przerwie między filmami. Miała miejsce obok Ewy, ale ta wciąż tuliła się do Tomka, czasami się całowali. Już żałowała swojego pomysłu, całą noc będzie patrzeć, jak się mizdrzą do siebie. Wyszła. Nie mogła już dłużej wysiedzieć. Mimo, że do przerwy został jeszcze kwadrans, łazienka już była zatłoczona. Wcale jej nie przeszkadzała długa kolejka. Miała ochotę przejść się jeszcze do baru, by nie wracać za szybko. –Nawet nie zauważą, że mnie nie ma– pomyślała gorzko.  Ewa w końcu ją znalazła.

– Szukałam cię.– zaczęła z wyrzutem.       

– Nie potrzebuję niańki!– odcięła się Anka i usiadła z kawą przy brązowym stoliku.

– O co ci chodzi, chciałaś, żebym przyjechała, a teraz strzelasz fochy?

– O nic mi nie chodzi, nie chcę się z tobą kłócić.

– Co? Źle ci, że mam chłopaka? Zazdrosna jesteś?

– Ewcia przepraszam, masz rację, zachowuję się jak kretynka– Przytuliła ją.

– Daj spokój, a raczej nie dawaj, tylko sama sobie kogoś znajdź!– roześmiała się już odprężona Ewa.

– A bo to takie proste– westchnęła Anka.

– A tam, się rozejrzyj chociaż.

– Cały czas się rozglądam, ale chyba mam jakąś wadę wzroku, bo jakoś nic ciekawego nie widzę.

– To w okulary zainwestuj.

Wróciły razem na salę. Anka obiecała sobie, że już dość obciążania Ewy swoimi problemami. Przyjaciółka była szczęśliwa i powinna się z nią cieszyć, a nie robić jakieś sceny zazdrości.