31 sierpnia 2019, 09:38
RAZEM
Dla mojego męża, siedem lat RAZEM :)
Wspinała się. Ostrożnie stawiała kolejny krok. Bezwzględny wiatr smagał twarz i szarpał kwiecistą sukienkę. Bolało stłuczone kiedyś kolano, ale nie zatrzymywała się. Szła dalej, a on szedł tuż za nią. Potknęła się. Nie złapał jej, nie zdążył. Podniósł ją. Rękawem swojej koszuli otarł wielką łzę. Postawił na ścieżce twarzą do szczytu i otrzepał kwiecistą sukienkę. Nie mówił nic. Po tylu latach razem wystarczyło tylko spojrzenie. Rzadko patrzyła na szczyt, bo przecież nie znała końca. Szczelnie skrywały go gęste chmury, ale wiedziała, że nad nimi jest słońce. Zawsze było. Krok i kolejny, i następny. Odważnie wspinała się dalej, bo on był tuż za nią. Może na końcu spłowiała sukienka już dawno zapomni swoje barwne kwiaty, może krok nie będzie już tak szybki i sprężysty, ale będzie szła dalej, bo on był tuż za nią.